601" height="400" />Od kilku dni w sieci dużo mówi się o wycieku, który został nazwany największym w historii Apple. Kod źródłowy iBoot został opublikowany na GitHub i każdy miał do niego dostęp. Ta konkretna wersja pochodzi z systemu iOS 9. Może jednak dostarczyć hakerom przydatnych informacji, które mogą zostać wykorzystane do odszyfrowania iPhone’a. Oznacza to kolejny cios w reputację Apple, która zostaje podważona w przeciągu kilku tygodni. Kto jednak stoi za wyciekiem, który może okazać się katastrofalny dla Apple? Hakerzy, którzy złamali system bezpieczeństwa, a może osoba zwolniona z Apple, która chce się zemścić i zarobić na tym wycieku? Nic z tych rzeczy, był to stażysta pracujący w Apple w 2016 roku. Kod został wykradziony przez niego na żądanie kolegów, którzy działali w społeczności jailbreakowej. Miało im to pomóc w badaniach. Według Motherboard, udało mu się przechwycić kod i źródłowy, nazwy plików oraz wewnętrzne narzędzia Apple i kilka innych rzeczy. Kod miał być dostępny wyłącznie dla pięciu członków tej grupy. Jednak z biegiem czasu członkowie dzielili się nimi z innymi osobami, a kod rozprzestrzeniał się już w niekontrolowany sposób. Jeden z odbiorców postanowił opublikować go na GitHubie. Jeden z członków grupy przyznał, że nie jest to wyciek, a jedynie kopia oryginalnego kodu, a więc nie pochodzi od bezpośredniego od Apple. Apple twierdzi, że wiedział, że kod źródłowego wyciekł, zanim jeszcze został opublikowany na GitHubie. „Bezpieczeństwo naszych produktów nie zależy od tajności naszego kodu źródłowego” – powiedział rzecznik Apple.
Źródło: Motherboard