Apple już w grudniu przeprosiło za zmniejszanie wydajności procesora w iPhone 6, 6S i 7 w związku ze starzejącymi się bateriami. Wtedy też, kiedy wszystko wyszło na jaw, pojawiły się pierwsze pozwy wobec firmy. Apple zrobiło to z prostego powodu, aby przy dużym obciążeniu, telefony nie wyłączały się, kiedy potrzebują dużej energii, a bateria nie jest w stanie jej dostarczyć. Dodatkowo zaproponowano tańszą wymianę baterii w dotkniętych jednostkach. Program potrwa do końca tego roku. Tim Cook w ostatnim wywiadzie zapowiedział, że kolejna aktualizacja iOS 11 pozwoli wyłączyć spowalnianie procesora, a więc użytkownicy będą mogli sami zdecydować, czy chcą korzystać z dynamicznego zarządzania energią w swoim iPhone. Cały wywiad w tym miejscu.
System spowolnienia wszedł wraz z aktualizacją iOS 10.2.1 dla iPhone 6, iPhone 6S i iPhone SE, a więc przez rok Apple milczało na ten temat. Takie zachowanie nie spodobało się wielu klientom. Tym bardziej, że w dzienniku zmian widniał zapis, że zawiera ona „poprawki błędów i poprawia bezpieczeństwo twojego iPhone’a lub iPada”. Nie było żadnej wzmianki o spowalnianiu procesora, aby zapobiec wyłączeniom urządzenia.
Doprowadziło to również do złożenia 32 pozwów zbiorowych, gdzie jako oskarżony widnieje Apple. Mowa tu jedynie o o samych Stanach Zjednoczonych, ale możemy być pewni, że w innych krajach także znajdą się takie pozwy, a mowa tu m. in. o Francji, Kanadzie, Australii czy Korei Południowej.
„Pozwany, czyli Apple umyślnie ingerował w naruszanie własności powoda tj. ich iPhone’ów, instalując oprogramowanie na telefonach bez ich wiedzy” mówi rzecznik prasowy kancelarii Hagens Berman.
Wielu twierdzi, że Apple dokonało spowolnienia umyślnie i z zupełnie innych powodów. Miało to dać poczucie użytkownikom, że ich iPhone nie działa poprawnie i zdecydują się oni na zakup nowszego modelu.
Źródło: ZDNet