Brzmi absurdalnie prawda? Tak właśnie to wygląda. PIRATEA to marka, która istnieje na polskim rynku od 2014 roku, więc nie jest to jakaś zupełna nowość. Teraz jednak została ona dostrzeżona przez portale spoza naszego kraju, zyskując przy tym rozgłos. Nazwa jednoznacznie kojarzy nam się z ze słowem pirat/piraci i nie ma w tym żadnego przypadku.
„It’s better to be a pirate than join the navy.” – to słowa Steve’a Jobs’a. Wydaje się, że producent wziął te słowa głęboko do serca. Co jednak z prawami do wizerunku wielkiego wizjonera i ojca sukcesu Apple? W rozmowie serwisu antyradio.pl z współwłaścicielem Tea Rebels możemy się dowiedzieć szczegółów:
Przyjrzeliśmy się dokładnie sprawie przez pryzmat polskiego prawa, w którym wizerunek osoby jest chroniony przez 10 lat od jej śmierci. Od odejścia Steve’a Jobsa nie upłynęło co prawda tyle czasu, mamy jednak ekspertyzę pokazującą, że możemy korzystać z jego zdjęcia całkowicie legalnie.
Wynika z tego, że każdy może użyć wizerunku zmarłego w 2011 roku Jobsa. Moim zdaniem jest to celowy zabieg Apple, aby jeszcze bardziej rozsławić markę na całym świecie (co chyba jednak nie jest konieczne) bez użycia znaków towarowych firmy jak „nadgryzione jabłko”.
Nie miałem jeszcze okazji spotkać nigdzie na półce sklepowej wspomnianej herbaty, sądzę też, że nie odpowiada moim preferencjom smakowym, ponieważ ma ona nietypowy smak wiśniowo-rumowy.
Źródło: AntyRadio